Na to czekaliśmy. Nareszcie How!
Howard Donald i jego (już) żona Katie Halil poznali się w 2008 roku. Oboje dobrze kryli swój związek, a ich kameralny ślub odbył się w gronie najbliższych przyjaciół 2 stycznia tego roku. Pojawił się na nim nawet Jason! W końcu wszyscy wiemy, że są dobrymi przyjaciółki, a mi się nawet obaj na początku mylili.
Wracając do tematu, kolacja odbyła się kolejnego dnia w okazałym domu Aynhoe Park (w Cotswolds, Oxfordshire), a impreza zakończyła się późno w nocy - gdyby to kogoś interesowało, co jedli, zapraszam do źródła.
Teraz przyznawać się te, które podkochiwały się w Howardzie. Mam nadzieję, że nie chcecie, łagodnie mówiąc, usunąć Katie. Tak jak to ja i moja przyjaciółka miałyśmy takie plany, co do np. Marka xD Piękne czasy.

fot.: mirror.co.uk

Nareszcie się doczekaliśmy! Na 2015 rok Take That zaplanowało 24 koncerty w 8 miastach. Zaczynają już w kwietniu, a ich supportem będzie gwiazda brytyjskiej edycji X Factor - Ella Henderson. 

Trasa rozpocznie się w Glasgow przed podróżą do innych miast Wielkiej Brytanii i Irlandii (niestety tylko Wielkiej Brytanii i Irlandii), a zakończy pięcioma występami w O2 Arena w Londynie (od 4 do 9 czerwca). Bilety pojawią się w sprzedaży w czwartek, 13 listopada o godzinie 9 rano. 



"Zawsze byliśmy dumni z naszych koncertów i jesteśmy bardzo podekscytowani trasą w przyszłym roku. Granie na żywo jest czymś, co kochamy i nie możemy się doczekać, dania najlepszego koncertu, jakiego tylko możemy". 

"To już cztery lata od naszej ostatniej trasy, więc bardzo chcemy wrócić, aby zagrać nasze największe przeboje z ostatnich 20 lat wraz z tymi nowymi. Mamy nadzieję, że się tam zobaczymy!"


Moi drodzy!
Doczekaliśmy się. Możemy już wysłuchać nowego utworu Take That! Co prawda nasz ukochany boysband, jak zapewne wiecie, zamienił się w trio, ale nie przeszkadza mu to w wydaniu nowego albumu zatytułowanego III, którego premierę przewidziano na 1 grudnia. 

Zaczynając od tych smutnych wiadomości, które obiegły niedawno świat, należy wspomnieć, że Jason Orange opuścił Take That. Nie do końca rozumiem jego wybór i jest mi bardzo smutno z tego powodu.



 Jednak w tak pięknym dniu jak dzisiaj, nie chcę Was dołować. Take That powraca! We trójkę, ale jest. Możemy już usłyszeć najnowszą piosenkę i poznać tytuły pozostałych. Jest także możliwość dostania albumu w przedsprzedaży. A nam nie pozostaje nic innego, jak tylko korzystać, bo czas oczekiwania się opłacił. 





Co powiecie o "These Days"?



Take me back
To where it all began
To where our memories grow
Before the day goes off

Emocje Maxa Müllera rosły z każdą godziną pozostałą do koncertu Take That. Nie będąc zbyt religijnym, modlił się żarliwie o spotkanie z człowiekiem, który dał mu życie, choć nie miał zielonego pojęcia o jego istnieniu. 
Był kwadrans po północy a on, rozpierany „kosmiczną” energią, ani myślał iść spać… jego matka najwidoczniej tak samo – stwierdził na widok światła padającego na korytarz przez uchylone drzwi jej sypialni. Zapukał.
- Proszę – zawołała serdecznie. 
Mimo późnej pory siedziała przed komputerem, co, choć sprzeczne z jej zasadami zdrowego stylu życia, w danej sytuacji było jak najbardziej zrozumiałe - rankiem, skoro świt, jechali do Kolonii. 
- Rozmawiasz z Anną? – spytał.
- Między innymi – odparła wesoło. Przetarła nieco zmęczone oczy i czule popatrzyła na ukochanego jedynka. – Laura śpi?
- Właśnie zasnęła – uśmiechnął się błogo. – Mój słodki anioł – dodał z rozmarzeniem. 
Sara cieszyła się szczęściem syna.
- Max… - nagle zmieniła ton na poważny. – Ja nadal uważam, że to nie jest najlepszy pomysł…
- Mamo… – skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak ty to widzisz? – spytała.
- Co?
- Twoje ewentualne spotkanie z Jas... znaczy z twoim ojcem…
Usiadł w fotelu naprzeciwko matki i nerwowo przeczesał palcami włosy. 
- Jeśli mam być szczery, to sobie tego w ogóle nie wyobrażam… - westchnął ciężko. – Ja muszę, rozumiesz, mu-szę się z nim spotkać! Teraz albo nigdy!
- A jak się nie uda?
- Co się nie uda?! – zaprotestował.
Sara położyła palec na ustach.
- Laura śpi – upomniała syna.
- Anna ma wtyki – wzruszył ramionami. - Na sto pro coś wykombinuje. Sama wiesz najlepiej, jaka jest sprytna…
Pani Müller westchnęła ostentacyjnie, przewracając oczami. Max znał ten wyraz na pamięć – pora na zmianę tematu.
- Mamo… - zagaił nieśmiało. – A ty? Nie boisz się?
Nie umiała udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
- Poniekąd…
Odkąd syn Sary Müller poznał prawdę o swoim pochodzeniu, myśl o potężnej sile charakteru matki stała się niemal jego obsesją. Podziwiał tę kobietę i czcił za to, że przez tyle lat mistrzowsko kamuflowała swoje emocje. Jak udało jej się nie zwariować ilekroć usłyszała w radiu piosenkę Take That?
- Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. – Babcia mówi, że mam nieprzeciętnie rozwinięty instynkt samozachowawczy. Zresztą… - zagryzła wargę, próbując powstrzymać łzy. – …zawsze byłeś moim i tylko moim synem. Jason zaledwie uczestniczył w twoim poczęciu. Za fasadą tego czarującego, seksownego chłopaka z plakatu stoi facet z krwi i kości, z lękami i kompleksami nieobcymi żadnemu człowiekowi. Dał ci życie, wbrew własnej woli… Równie dobrze mógł to być kolega z Francji czy inny, pokątnie poznany przystojniak…
Chłopak kiwał głową w geście sprzeciwu.
- Mamo! – przerwał wzburzony. – Nie uważasz, że to dość – wymownie odchrząknął – egoistyczne?
Sara spuściła wzrok, bezradna w obliczu tego oskarżenia.
- Pan Orange nie musi mnie zaakceptować, ale winien znać prawdę – oznajmił Max. - To jego niezbywalne prawo, czyż nie?
Przytaknęła ze smutkiem.
- Widzisz, synku… - westchnęła. – Gdyby to było takie proste jak się wydaje. Nawiązanie kontaktu z Jasonem nie byłoby problemem, tylko… Przypuszczam, a właściwie jestem pewna,  że najpierw spławiłby mnie, uznając za łowczynię alimentów… Wiem, co mówię, kochanie. Takie sprawy to mój chleb powszedni. Biorąc pod uwagę popularność i pieniądze twojego ojca, nie obyłoby się bez skandalu. Padłabym ofiarą medialnej nagonki, która zatrułaby życie całej naszej trójki, a najbardziej twoje… - wzdrygnęła się. – Nie chcę wiedzieć, jakby się to skończyło…
Wzruszony od łez uściskał matkę i złożył pocałunek na jej czole.
- Jesteś wspaniała – rzekł. – Dziękuję za wszystko.

***

- Piękny koncert, prawda? – spytała Anna w przerwie między piosenkami.
- Cudowny – odparła Sara, tyleż wzruszona co zdenerwowana.
Anna ujęła dłoń starszej koleżanki. Z nietypową dla siebie powagą popatrzyła na nią w milczeniu. Sara odwzajemniła wymowne spojrzenie. Wyglądała wprost nienagannie, jak z żurnala - tylko najbliższa przyjaciółka dostrzegłaby olbrzymie pokłady stresu towarzyszącego  jej tej niezwykłej chwili.
- Dasz radę, moja droga – Anna ucałowała Sarę i ulotniła się z sali. Przekonana o słuszności swojej misji, nie żałowała straconej połowy koncertu ani spotkania z ukochanym zespołem. Wręcz przeciwnie – wierzyła, że dzięki swojemu uczynkowi jej idole wkrótce zasilą grono jej bliskich znajomych. 
Wybiegła z budynku i skierowała kroki na parking, gdzie czekał zniecierpliwiony Max.
- Proszę – przekazała chłopakowi wejściówkę. 
Wyściskał przyjaciółkę matki… odtąd również jego przyjaciółkę. 
Anna mogłaby porównać swoje uczucie do dumy z wynalezienia lekarstwa na raka… 
- Dosyć tych czułości – powiedziała ze łzami w oczach. – No idź już, idź… To twój wielki dzień, mój chłopcze… 

***

Nic się nie zmieniłaś – do głowy Jasona uderzyła fala gorąca. Gdyby był kobietą, tłumaczyłby swój stan początkami klimakterium… Dougie na pewno dokonałby takiego porównania. To takie w jego stylu…
Wysoka brunetka z włosami upiętymi w kucyk, w niebieskim T-shircie z logiem Take That wystającym spod czarnego żakietu i dopasowanych jeansach podkreślających nienaganną sylwetkę, uśmiechała się z wdziękiem podlotka.
- Sara, bardzo mi miło.
- Jason – uściskał aksamitną dłoń ciemnowłosej piękności. – Cała przyjemność po mojej stronie.



BY THATTERKA


Już w listopadzie tego roku ma ukazać się nowy album Take That, a w 2015 zespół rozpocznie trasę koncertową. Dodatkowo, jak mówi The Sun, Gary, Mark, Jason i Howard nagrają utwór tytułowy do filmu "Kingsman: The Secret Service", który już jest nazywany "następnym Bondem". 

WIĘCEJ


W filmie wystąpią m.in. Colin Firth oraz Samule L. Jackson. Premiera nastąpić ma 24 października, a nam nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać.


fot.: http://www.dailymail.co.uk/
To marzenie każdego fana aby ich ulubiony piosenkarz zaśpiewał specjalnie dla niego, a takie marzenie spełniło się właśnie Luise Newman w dniu jej ślubu. Sam Gary Barlow wykonał dla panny młodej jej ulubiony utwór "A Milion Love Songs" zanim na bis dodał "Relight My Fire".
Niespodzianka została zaplanowana przez druhnę, a Gary zgodził się wziąć w tym udział, zachowując tajemnicę aż do wielkiego dnia. 

fot.: http://www.dailymail.co.uk/
Luise, jak można się spodziewać, była bardzo scczęsliwa i zaskoczona:
Usłyszałam początek "A Milon Love Songs" i zaczęłam śpiewać, gdy ktoś wypowiedział moje imię. Rozejrzałam się i był to Gary. To było po prostu magiczne. Podeszłam i ujęłam jego twarz w dłonie, potem on uklęknął i śpiewał dla mnie. 
Dodała:
On nawet dał mi kartkę z napisem "Dla Lou z okazji wielkiego dnia, Gary B."
Też chcielibyście taką  niespodziankę? Jak sobie to wyobrażacie? 


Anna, widząc narastające napięcie między Sarą a jej synem, postanowiła grzecznie opuścić mieszkanie przyjaciółki.
- Na mnie już czas… - oznajmiła dyplomatycznie.
Cóż miała robić? Siedzieć jak głupia, przysłuchując się rodzinnej scysji?
Sara przytaknęła, wymownym spojrzeniem dziękując za takt i wyrozumiałość. Bez uśmiechu odprowadziła koleżankę do drzwi.
- Trzymaj się, kochana – ucałowała ją. – Jesteśmy w kontakcie. Pa!
Pożegnawszy Annę, wróciła do rozmowy z jedynakiem.
- Co za wstrętny szantaż emocjonalny! – gołymi rękoma udusiłaby „tę parszywą małą dziwkę”.
Max siedział zgarbiony na skraju łóżka ze wzrokiem wbitym w podłogę. Był zdruzgotany.
- Widziałem zaświadczenie lekarskie – oznajmił. – Nie zmyśliła tego…
Sara usiadła obok syna, pogłaskała go po głowie i ucałowała.
- Jestem pojebanym, nieodpowiedzialnym gówniarzem! – chłopak zacisnął pięści. Miał ochotę strzelić sobie w pysk… za Laurę, za wszystkie łzy, które wylała z jego powodu, za życie t e g o d z i e c k a, I C H D Z I E C K A. – Nie mogę jej tego zabronić! – szlochał. – Ale gdyby zmieniła zdanie… Gdyby tylko zmieniła zdanie… Wziąłbym to na klatę i zaopiekował się nią i dzieckiem – uderzył się w pierś. - Ale nie mogę jej niczego zabronić! – zaklął siarczyście.
- Zabronić nie – przyznała Sara ze smutkiem. – Ale możesz przekonać ją do zmiany decyzji. Próbowałeś?
- Mamo! – pokręcił przecząco głową – Ja myślałem, że trupem padnę, kiedy pokazała mi ten papierek. Byłem w takim szoku, że… Jak mogłem z nią racjonalnie rozmawiać w takiej sytuacji? Nie pamiętam nawet jak do domu dotarłem, a co dopiero...
Sara zapłakała wraz z synem.
- Nie zrobi tego – powiedziała, tuląc Maxa do piersi. – Przecież i tak wcale tego nie chce…

***

Howard, wykorzystując teksty znalezione w Internecie, nabijał się z Jasona.
- Miley Cyrus to twoja córka!
Tylko najlepszy kumpel Jaya mógł sobie pozwolić na tego rodzaju złośliwości. Każdy inny z miejsca dostałby w zęby.
- Ciekawe po kim to ma? – Howard wypiął język, parodiując amerykańską celebrytkę.
- Spierdalaj! – fuknął Jason. Był już bardzo pijany. Jeszcze jedno piwo i puściłby pawia. – Idę w kimę – przetarł spocone czoło. – Nie mam dziś głowy...
- Spoko, bracie – Howard chwiejnym krokiem ruszył w stronę drzwi. – Dobranoc, stary!
- Dobranoc – Jason padł na łóżko i pogrążył się we śnie.

***

Myśli Sary Müller do reszty zaabsorbowało D z i e c k o , które nosiła w swoim łonie Laura Becker. Jechała na drugi koniec miasta, z misją… ratowania życia swojego s w o j e g o w n u k a. Gdyby perfidna gówniara naprawdę chciała go zabić (wzdrygnęła się na tę myśl), nie fatygowałaby biednego Maxa – dodawała sobie otuchy przed konfrontacją. – Chce go przy sobie zatrzymać. Stary sprawdzony sposób. Max jest dobrze uposażony za to ona nie jest w ciemię bita. Każdy orze jak może. Zależy jej na pieniądzach? Proszę bardzo. Niech się udławi tymi pieniędzmi, mała franca! Babcia otoczy wnuczka opieką i troską jakiej nie zazna u swojej pazernej i wyrachowanej matki, która nie obejrzy się zanim zostanie pozbawiona praw rodzicielskich! Sara Müller nigdy nie była bardziej zadowolona z decyzji o wyborze zawodu…
Wszelkie wątpliwości co do intencji „małej dziwki” zostały rozwiane z chwilą, kiedy znalazła się na osiedlu zamieszkiwanym przez Laurę Becker. „Niezły syf” – pożałowała, że nie zamówiła taksówki… ani ochroniarza – „Jeśli cudem wyjdę stąd żywa, to na pewno bez samochodu”.

***

Jason udał się na śniadanie do hotelowej restauracji. W lokalu nie było żywego ducha, nie licząc… Miley Cyrus. Amerykańska skandalistka siedziała w kącie przestronnej sali. „To twoja córka” – dokładnie pamiętał słowa Howarda. Podszedł do stolika celebrytki, która przywitała go swoją firmową miną – wypiętym do granic językiem. „Ciekawe po kim to ma?” – pytał Howard we wspomnieniach ostatniego wieczora.
- Nie jestem twoją córką – przemówiła Cyrus. – Nie masz żadnej córki, tylko syna! – to powiedziawszy, zniknęła zanim zdążył zamrugać.
„Czy to sen?” – zapytał w myślach, przemierzając doskonale znane mu ulice rodzinnego Manchesteru. Na drodze pojawiła się dziewczyna w zwiewnej czerwonej sukience… tak zmysłowa i piękna… że nie omieszkał porwać ją do tańca. Była zwinna i giętka jak baletnica. Kim jesteś piękna dziewczyno? Jak masz na imię? Skąd jesteś?
PIEPRZONY BUDZIK brutalnie zakończył wspaniałą scenę.
Jason popatrzył na siebie z niesmakiem. Zasnął tak jak stał - w ubraniach z poprzedniego dnia i bez wieczornej toalety. Udał się pod prysznic, gdzie kontemplował swój osobliwy sen, szczególnie słowa Miley Cyrus: „Nie masz żadnej córki, tylko syna!”

***

Sara z drżeniem serca stanęła u drzwi Laury Becker. Zadzwoniła, ale nikt nie otworzył.
- Przepraszam – usłyszała za plecami.
Laura, z siatką zakupów w jednej i kluczami w drugiej ręce spoglądała pytająco na niespodziewanego gościa. Pełna gniewu i nienawiści Sara nie bez żalu przyznała, że wybranka serca Maxa jest istotnie przepiękna.
- Dzień dobry – ukłoniła się.
- Dzień dobry – odrzekła chłodno Laura. – Wiem, po co pani przyszła…
- Max nie wie, że tu jestem! – Sara uprzedziła jej dalsze słowa – Chciałabym z tobą porozmawiać. Pozwolisz…
Laura wzruszyła ramionami.
- Nie będziemy rozmawiać na klatce schodowej – otworzyła drzwi. – Zapraszam.
Mieszkanie, choć niezbyt przestronne i skromnie urządzone, było schludne i przytulne.
- Dzień dobry – zawołała Sara od progu.
- Jestem sama w domu – odparła Laura – Ojciec i brat są dziś w pracy…
Sara przypomniała sobie smutny fakt z życia dziewczyny, o którym napomknął jej kiedyś Max. Matka Laury, kobieta tyleż piękna co samolubna, przed laty bez skrupułów zostawiła rodzinę dla kochanka. Niechęć i gniew ustąpiły miejsca empatii…
- Kawy? Herbaty? – spytała Laura, krzyżując ręce na piersiach. Nie kryła irytacji z powodu niezapowiedzianej wizyty pani Müller.
- Nie, dziękuję – Sara zajęła wskazane miejsce.
Laura usiadła vis a vis matki Maxa i prowokująco patrząc w jej oczy, oznajmiła:
- Tak, jestem w ciąży – uśmiechnęła się cynicznie. – Mam pokazać zaświadczenie?
- Nie trzeba – odparła Sara. – Dlaczego chcesz to zrobić? – spytała łagodnie.
- Bo kurwa tak! – wrzasnęła dziewczyna, zaciskając pięści. Wzięła głęboki oddech – To tylko i wyłącznie mo-ja sprawa i nic pani do tego, pani Müller!
Sara nie pozwoliła ponieść się emocjom.
- Nie musisz od razu krzyczeć – mimowolnie skrzyżowała ręce na piersiach. – Zrobisz to, co uznasz za właściwe. Twój brzuch twoja sprawa – wzruszyła ramionami. – Tylko – odchrząknęła – zastanów się trzy razy nad swoją decyzją. Przemyśl ją dokładnie, bo potem możesz jej bardzo bardzo żałować.
- Wie pani co? – parsknęła Laura. – Proszę sobie darować te wyświechtane frazesy… Mam siedemnaście lat, nie mam zawodu ani zaplecza finansowego. Mam zamiar skończyć liceum i pójść na studia. Wystarczy?
Sara uroniła łzę.
- Skąd ja to znam? – czuła, że za chwilę wybuchnie płaczem. – Byłam rok młodsza, kiedy stanęłam przed dylematem, przed którym ty stoisz teraz…

***

Czysty i pachnący Jason zszedł na śniadanie. Howard, blady jak papier i z podkrażonymi oczami, czekał na niego przy szklance wody z cytryną.
- Więcej nie piję – oznajmił.
Jason przytaknął z rozbawieniem. Oj, jak dobrze znał Dougiego i te jego deklaracje.
- Do następnego razu – puścił oczko i uniósł kciuk.
- Rzygałem jak kot całą noc – wyznał ledwo żywy Howard.
- Daruj sobie szczegóły – odparł Jason. – Mam zamiar zjeść śniadanie.
Spojrzał w róg sali, na miejsce, w którym spotkał we śnie Miley Cyrus.
- A tobie co znowu? – spytał Howard.
- A nic – odparł Jason wymijająco.
- Nic? – dociekał Howard.
- Nic – zapewnił Jason.

***

Laura ze łzami w oczach słuchała opowieści Sary.
- Może i miałam dobrze sytuowanych rodziców, bez których nie byłabym tym kim jestem teraz – mówiła matka Maxa – Ale nie miałam tego, co ty…
Dziewczyna nadstawiła uszu.
- Nie miałam oparcia w ojcu Maxa. Nawet go nie znałam – rozłożyła ręce, przecząco kręcąc głową – Ty za to masz Maxa, który kocha cię ponad życie i jest gotów zaopiekować się tobą i maleństwem.
Laura patrzyła na Sarę z wyrazem zdumienia na swojej pięknej twarzy.
- Naprawdę?
Sara przytaknęła z uśmiechem.
- Widzi pani… - Laura przetarła chusteczką wilgotne oczy i wyczyściła nos. – Nie chciałam obarczać Maxa. Jest za młody…
- Pomogę wam! – zapewniła Sara. – Mam możliwości!
- Nie zależy mi na pieniądzach Ja naprawdę kocham Maxa i… - dziewczyna zaniosła się od płaczu – Nie zrobię tego – szlochała, głaszcząc się po brzuchu – Nie zrobię…
Sara podeszła do Laury, aby uściskać jej drżącą dłoń.
- No już, moja droga – ucałowała skroń przyszłej matki – Otrzyj łzy, proszę. Odśwież się i załóż najlepszą sukienkę. Zabieram cię do domu. Zrobię pyszną kolację. Max będzie wniebowzięty.
Laura uśmiechnęła się przez łzy.
- Dziękuję pani – uściskała Sarę. – Dziękuję za wszystko.

BY THATTERKA
Anna Schiller zaklęła siarczyście w reakcji na szokujące wyznanie Sary. Wiele wody w rzece upłynie zanim ochłonie i przejdzie do porządku dziennego nad sytuacją, która mogłaby powstać jedynie… w bujnej wyobraźni nastoletniej autorki fanfików o Take That. Odkąd została powiernicą najpilniej strzeżonej tajemnicy swojej przyjaciółki a znanej prawniczki, Sary Müller – tajemnicy tyleż pięknej, co przerażającej – jej dość już zwariowane życie po prostu stanęło na głowie!

Mojej najsłodszej Sarze – Jason Orange – przeczytała na głos dedykację złożoną na okładce płyty Everything Changes. Z wrażenia rzuciła w powietrze kolejną wiązankę przekleństw.

- Przepraszam – zachichotała nerwowo. – Nie codziennie dowiaduję się, że moja przyjaciółka ma dziecko ze swoim idolem!

Szczerze przyznając się do zazdrości, nazwała Sarę pieprzoną szczęściarą.

- Pieprzoną w pełnym tego słowa znaczeniu – dodała w myślach – I to nie przez pierwszego lepszego…
- Kochałabym Maxa tak samo bez względu na to, kto byłby jego ojcem – odparła Sara, dotknięta nieudanym żartem młodszej koleżanki – Ale masz rację… - przytaknęła z westchnieniem - To prawda, jestem pieprzoną szczęściarą! Mam najwspanialszego syna na świecie i kocham go ponad życie – uroniła łzę. – Przy czym geny Jasona Orange są tu bez znaczenia!

Anna przeprosiła starszą koleżankę za swoje niemądre i nieprzemyślane słowa.

- Wybacz, moja droga… To ten szok… Wiesz, jak to jest… Ludzie w nerwach różne głupoty gadają… Chciałabym powiedzieć coś mądrego, ale nie ogarniam. Zwyczajnie nie-o-gar-niam! – gdzie się podziała ta elokwencja dziennikarki radiowej?

Sara przetarła wilgotne oczy. Wzięła głęboki oddech i nalała wina do kieliszków.

Uśmiechając się, wzniosła toast:

- Za ten przewrotny los!

- Za Take That! – dodała, z braku lepszej riposty, Anna.

***



Jason, który unikał Internetu jak diabeł święconej wody, a technologicznie – jak mawiali koledzy z zespołu – zatrzymał się w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, od dwóch godzin siedział przed komputerem, zawzięcie śledząc artykuły i komentarze dotyczące jego osoby.

Założę się, że Jason ma gromadkę dzieci i nawet o tym nie wie – pisał niejaki MancunianThatter84 – Mój kuzyn miał przyjemność poznać go osobiście. Spał z połową Manchesteru. Prawdopodobieństwo, że zaliczył wpadkę jest, że tak powiem, wysokie…

I to ma być fan? Słowa internauty skwitowane stosowną do treści buźką, poruszyły Jasona do żywego. Układał w głowie odpowiedź na bezczelny komentarz, kiedy niespodziewanie u jego boku pojawił się Howard.

- Jase, nie wierzę! – rozbawiony spoglądał przez jego ramię na ekran laptopa – Ty w Internetach? – w przyjacielskim geście poczochrał szpakowatą czuprynę kumpla. – Stary, nie poznaję!

Jason przełknął ślinę i ostentacyjnie trzasnął pokrywą komputera.

- Internet to syf – oznajmił, wstając od stolika.

Howard nie przestawał się śmiać.

- Odkryłeś Amerykę, bracie – poklepał Jasona po ramieniu. – Lepiej napijmy się piwa!

Jason bez mrugnięcia okiem przystał na propozycję kolegi.

***



- Dzień dobry, klinika ginekologiczno-położnicza, w czym mogę pomóc? – spytała przyjemnym głosem młoda recepcjonistka.

- Mówi Sara Müller – odpowiedziała nastolatka po drugiej stornie – Byłam umówiona na dziesiątą do doktor Zimmermann. Chciałabym odwołać zabieg.

- Pani Müller, godzina dziesiąta… - powiedziała do siebie recepcjonistka. – W porządku, pani Müller – zwróciła się uprzejmie do pacjentki doktor Zimmermann. – Wizyta anulowana.

- Dziękuję. Miłego dnia życzę – Sara odłożyła słuchawkę, podniosła swoją walizkę i nie oglądając się za siebie, wyszła z domu.

Wczesnym wieczorem znalazła się w katolickim przytułku dla samotnych matek, oddalonym dwieście kilometrów od rodzinnego Berlina. Rodzice szybko ustalili jej miejsce pobytu – nie czekała doby na pierwszy telefon.

- Urodzę to dziecko, czy tego chcecie czy nie! – krzyczała do słuchawki, zalana łzami szesnastolatka. – Nie macie prawa za mnie decydować w tej kwestii! Nie macie prawa!

- W porządku, córeczko – Rebeka Müller, nobliwa nauczycielka akademicka, ustąpiła pod naporem próśb i gróźb swojej jedynaczki. – Szanujemy twoją decyzję i zrobimy z ojcem wszystko co w naszej mocy, żeby zapewnić jak najlepsze warunki tobie i dziecku.



- Trzeba im przyznać, że zachowali się honorowo – powiedziała osiemnaście lat później jako dobiegająca czterdziestki kobieta sukcesu.

Anna z przejęciem słuchała opowieści przyjaciółki, której wielkie szczęście leżało w nietuzinkowej osobowości i sile charakteru, a nie w aparycji supermodelki, która zauroczyła jednego z pięciu najseksowniejszych mężczyzn świata. Większość znanych jej kobiet (z nią samą włącznie) przypłaciłaby życiem następstwa tego słodkiego wydarzenia… stanowiącego szczyt marzeń niejednej dziewczyny.

- Zupełnie jak w tej piosence… China in your hand – zauważyła. – Nie posuwaj się zbyt daleko w swoich marzeniach… są porcelaną w twojej dłoni… nie pragnij zbyt mocno… bo jeszcze się spełnią i nic z tym nie zrobisz…

Sara przytaknęła z uśmiechem.

- Coś w tym jest – upiła łyk wina. – Wiesz… wkrótce po tym jak zadzwoniłaś z wiadomością o tym koncercie, pojechałam na plac, gdzie zwykle tańczy Max z kolegami. To był impuls. Nie zastanawiałam się dlaczego to robię. Tyle razy widziałam jak tańczy… - upiła kolejny łyk. – Wiesz, po raz pierwszy w życiu pomyślałam o nas… znaczy o mnie, Maxie i Jasonie, jako o pełnej rodzinie… Patrzyłam jak tańczy, podobny do ojca, jakby skórę ściągnął i… wyobraziłam sobie inny przebieg tej historii… Wyobraziłem sobie, że Jason zakochuje się we mnie… oboje uczestniczymy w wychowaniu Maxa, obserwujemy jak dojrzewa, cieszymy się wspólnie z jego sukcesów, spędzamy razem Święta…

Anna mocno przytuliła przyjaciółkę.

- No już, kochana – ucałowała jej mokry policzek – Nie płacz, bo zaraz sama się rozpłaczę.

***

Howard nabijał się z Jasona i jego żenującej nieznajomości Internetu.

- Właśnie dlatego nie korzystam z tego gówna – odezwał się nieźle już podchmielony Jase. – To nie na moje nerwy… - otworzył kolejną butelkę piwa. – Nie mam żadnych dzieci! – upił duży łyk gorzkiego trunku. – Nie mam żadnych dzieci! – powtórzył głośniej i wyraźniej.

- A czy ja coś mówiłem? – niezmiennie wesoły Howard bezradnie rozłożył ręce.

- Zawsze używam gumek – mówił przejęty Jason do bliżej nieokreślonego słuchacza – Zawsze!

Howard ostentacyjnie chrząknął.

- Zawsze! - powtórzył nie bez sarkazmu. – Nieważne, że guma czasem niefortunnie pęknie, albo… albo się osunie i… - zachichotał.

- Zamknij się! – przerwał Jason.

***

Sara i Anna popatrzyły na siebie wymownie. Z jakichś powodów żadna z nich nie poruszyła tematu zbliżającego się minikonceru ani spotkania z ulubionym zespołem. Milczenie przerwał Max, który właśnie wrócił do domu:

Cześć – zawołał od progu. Rodzona matka od razu wyczuła, że coś go trapi…

Ta mała franca, Laura…

- Dzień dobry – ukłonił się, przechodząc obok salonu. Zanim Anna zdążyła odpowiedzieć, zniknął za drzwiami swojego pokoju.

Sara przeprosiła przyjaciółkę.

- Max – zapukała do pokoju syna. – Mogę?

- Proszę – wybąkał chłopak.

Leżał na wznak, zasłaniając oczy przedramieniem.

Sara usiadła na brzegu łóżka.

- Co się dzieje? - spytała z troską.

- Nieważne – odfuknął.

Machnęłaby ręką, gdyby chodziło o drobiazg. Maxa spotkała jakaś potworna przykrość – serce matki było w takich sprawach nieomylne.

- Możesz już sobie iść? – spytał, nie dbając o matczyną troskę.

- Nie! – odparła stanowczo Sara. – Nie wyjdę z tego pokoju, dopóki nie dowiem się, co się stało!

Usiadł na łóżku. Spoglądając na matkę zaczerwienionymi od łez oczyma, powiedział łamiącym się głosem:

- Laura…

Sara skrzyżowała ręce na piersiach. A nie mówiłam? – cisnęło się na jej usta, lecz wobec dramatu, który przeżywał jej ukochany jedynak, odpuściła sobie wszelkie złośliwości.

- Laura… jest w ciąży.

- Proszę? – zmarszczyła brwi. Czy aby dobrze usłyszała?

- Jest w ciąży i zamierza dokonać aborcji – dodał, szlochając, Max.
BY THATTERKA
Howard delektował się chrupiącym croissantem z czekoladą.
- Co jak co, ale wyżerkę to tu mają wy-kur-wis-tą! – w swoim stylu pochwalił hotelowe śniadanie.
Blady i niewyspany Jason niemrawo mieszał swoją kawę.
- Wyglądasz jak z krzyża zdjęty – stwierdził Howard. – Powiedz, stary… - uważnie przypatrywał się koledze - ..nie zmrużyłeś oka z powodu tej puszczalskiej małolaty? – prowokował Jasona, a ten uparcie milczał. – Sandry, czy jak jej tam…
- Sary! – odpowiedział Jay.
Nie jest dobrze – Howard był pewien najgorszych obaw.
- Zadzwonił wczoraj Gaz – powiedział dla podtrzymania konwersacji.
- Hm… – Jason nieznacznie się ożywił.
- Martwimy się o ciebie, bracie.
- Niepotrzebnie…
- A jeśli to Nigel nakręca tę całą nagonkę? – spytał Howard pomiędzy łykiem kawy a kęsem rogalika.
Na dźwięk imienia byłego managera Jason ostentacyjnie odsunął swój talerz.
- Nie przy jedzeniu, Dougie!
Howard wytarł usta.
- Mniejsza o to, stary… – odchrząknął. – Musisz przejść nad tym do porządku dziennego.
Jason ciężkim westchnieniem dał wyraz swojej irytacji.
- Nic innego nie robię – odparł, nerwowo obracając w palcach łyżeczkę.
Howard odpuścił. Wiedząc swoje, nie zamierzał się dłużej spierać, zwłaszcza o wpół do ósmej rano.
***
Kiedy Sara, po suto zakrapianym spotkaniu z przyjaciółką, obudziła się z głową ciężką jak kula ołowiana, Max niczym anioł stróż stał przy jej łóżku ze świeżym sokiem porzeczkowym.
- Przeholowałaś, mamuśka – tłumiąc śmiech, podał Sarze szklankę. – Pij, pij, kochana. Witamina C dobrze ci zrobi.
- Moja głowa – jęknęła. – Moja biedna głowa! – upiła kilka łyków ożywczego napoju i z przestrachem spytała – Jezus Maria, która godzina?!
- Kwadrans po dziesiątej.
- Cholera…
- Wyluzuj, mamo, jest sobota – Max, jej ukochany syn, tryskając energią i wyśmienitym humorem, zdawał się zupełnie ochłonąć z szoku, w który wprawiła go poprzedniego dnia. – Jestem umówiony – w jego niebieskich oczach zapłonęły radosne iskierki – Z Laurą – dodał nieśmiało w obawie przed niekoniecznie przychylną reakcją.
- Z Laurą… - powtórzyła bez entuzjazmu. Wszystkie kolejne sympatie Maxa traktowała z rezerwą i nie bez zazdrości, do której z trudem przyznawała się przed samą sobą. Laury Becker nie lubiła szczególnie. – Uważaj na tę panienkę – przestrzegła ukochanego jedynka. – Mało się już przez nią nacierpiałeś?
Argumenty zatroskanej matki nie trafiały do rozanielonego Maxa, którego serce zawsze brało górę nad rozumem.
- Laura mnie kocha – był święcie przekonany o szczerości intencji tej dziewczyny – Ja też ją kocham…
Po kim odziedziczył tę naiwność i prostoduszność? - zastanawiała się Sara, tyleż wzruszona co zaniepokojona jego romantyczną wizją świata. Ona sama nigdy nie pozwoliła ponieść się wielkiemu uczuciu do mężczyzny. Nidy nie doświadczyła bólu rozstania, zazdrości czy lęku przed odtrąceniem. Te znała tylko z książek i opowieści koleżanek. Epizod z Jasonem Orange był po prostu miłą przygodą, poszła z nim do łóżka z czystego pożądania. Ich krótka relacja, jakkolwiek piękna i przyjemna, była czysto fizyczna, sensualna. Nie kochała go tak, jak i on nie kochał jej. Młodzieńcza romantyczna fantazja przejawiała się u Sandry w działaniach na rzecz biednych i pokrzywdzonych. Zaangażowana społecznie młodziutka lewicująca intelektualistka, pragnęła poświęcić życie walce z biedą, przemocą i niesprawiedliwością. Jeszcze w ósmym miesiącu ciąży uczestniczyła w antywojennych manifestacjach, kolportowała ulotki propagandowe, wypisywała na murach antykapitalistyczne hasła, zbierała podpisy pod petycją na rzecz wyzwolenia Tybetu. Skończyła z wyróżnieniem studia i co? Miast zgodnie z młodzieńczym postanowieniem prężnie działać na rzecz więźniów politycznych, prowadziła sprawy rozwodowe obrzydliwie bogatych ludzi! Od czasu do czasu zrobiła coś pro bono, lecz już bez dawnego romantycznego zapału. Pojawiła się na jakiejś konferencji poświęconej walce z ubóstwem, powiedziała to co miała do powiedzenia, po czym wsiadała do swojego wypucowanego Audi A6 i wracała do luksusowo urządzonego apartamentu w prestiżowej dzielnicy Berlina. Wyrzuty sumienia z powodu zdrady młodzieńczych ideałów zapijała drogim winem. Gdyby nie Max… niewykluczone, że już dawno przerwałaby ten marny żywot.
***
- Jesteś… taka ładna – był pewien, że ma do czynienia z modelką u progu wielkiej kariery. – Masz idealne ciało…
Podziękowała onieśmielona komplementem.
- Pewnego dnia też będziesz sławna…
Dziewczyna nie była zainteresowana karierą w show businessie.
- Skończę prawo i będę działać w Amnesty International – oznajmiła pewnie, wprawiając kochanka w niemałą konsternację.
- Aż mnie zatkało, bracie – w drodze do studia telewizyjnego Jason raczył przyjaciela kolejnymi szczegółami swojej przygody z nastoletnią Niemką.
- Była taka śliczna…
- Lepsza od tej? – Howard wskazał zmysłową modelkę, kuszącą z witryny sklepu z ekskluzywną bielizną.
Jason przytaknął.
- Miała zajebiste cycki, co?
- Prymityw z ciebie…
- Do kurwy nędzy, Jase! - zaklął Howard. – Pierdolisz jak potłuczony! Odgrzewasz jakiś epizod sprzed osiemnastu lat! W jakim, kurwa, celu?
- Stary, ja nie wierzę, że dostałem ten pokój przez przypadek. Po prostu nie wierzę! Z tą dziewczyną łączy mnie coś więcej niż przelotny seks. Czuję to… - niedowierzał swoim własnym słowom – Dougie, ja to, kurwa, wiem…
- Zmiana trasy! – oznajmił siedzący za kierownicą Howard. – Jedziemy do szpitala!
- Daruj sobie ten sarkazm!
- Jase, ty pierdolisz jak jakiś schizofrenik paranoidalny! Bez kitu!
***
Laura Becker przybyła na spotkanie punktualnie o trzeciej. Serce Maxa zadrżało. Wyglądała wprost zjawiskowo.
- Cześć – ucałował alabastrowy policzek Laury – Co słychać?
Dziewczyna milczała, próbując zebrać myśli. Jak dobrze znał to spojrzenie…
- Max… - jej piękne zielone oczy zaszły łzami.
Udawała spokojną i opanowaną. Max już wiedział, że ma mu do przekazania bardzo ważną i – jak wyczytał z jej twarzy - niekoniecznie radosną wiadomość.
- Lauro…
- Jestem w ciąży!
Zamarł. Przewrotny los drugi dzień z rzędu wymierzył mu siarczysty policzek! Co przyniesie nazajutrz? Dowie się, że obie nieprawdopodobne historie to część jakiejś misternej intrygi uknutej przez Laurę i jego matkę? A może jest jak Jim Carrey w filmie Truman Show … nieświadomym uczestnikiem najpopularniejszego programu w historii telewizji?
- Byłam dziś rano u lekarza. Potwierdził to, co wykazał test – Laura podsunęła mu pod nos kartkę z wynikami badania. – Jestem w ciąży – załkała – Czaisz to? Jestem w ciąży!
Była piękną dziewczyną, za którą oglądali się wszyscy chłopcy w liceum.
- Tak, z tobą – dokończyła głośno myśl, która przebiegła przez biedną głowę Maxa. – Zresztą… - wzruszyła ramionami - … to bez znaczenia. Pojutrze będzie po wszystkim – pstryknęła palcami – To tylko głupia ciąża, prawda?
Max zbladł a jego usta zadrżały niczym skrzydełka motyla…
BY THATTERKA
Mark zaszczycił nas kolejnym klipem. Tym razem do utworu "Carnival". Jak Wam się podoba?