Opowiadanie by thatterka

by 11:28 5 komentarze
Niepozornie ubrany nie wyróżniał się w tłumie przemierzającym centrum Manchesteru.
- Przepraszam bardzo – w ciągu godziny zaledwie jedna osoba, niebrzydka i ujmująco nieśmiała nastolatka , rozpoznała w nim członka najpopularniejszego zespołu w Wielkiej Brytanii – Mogłabym prosić zdjęcie albo autograf? – nerwowo obracała w palcach telefon w kolorowej obudowie.
- Nawet zdjęcie z autografem – odparł w przypływie dobrego humoru, wprawiając dziewczynę w stan niemalże uniesienia religijnego.
Cenił wszystkie przyjemności, które niosło członkostwo w Take That, przy czym status najmniej popularnego członka zespołu był dla niego niezwykle wygodny. Pełen podziwu dla Gary’ego, który pomimo całego splendoru pozostał najmilszym gościem na świecie, nie zamieniłby się z nim rolami nawet za majątek stanowiący wielokrotność jego własnego majątku. Miał wystarczająco dużo środków na realizację swoich marzeń i większą dozę anonimowości od pozostałych kolegów.Po wymianie uprzejmości z uroczą fanką wstąpił do nowo otwartej restauracji, należącej do dawnego kumpla,  Luke’a. Pod koniec lat osiemdziesiątych zarabiali na piwo i kasety video, odnawiając mieszkania i klatki schodowe w zapyziałych manchesterskich kamienicach. Stale zmęczeni, ufajdani farbą i klejem do tapet, nienawidzili tamtej fuchy. Po fajrancie, upojeni piwem snuli opowieści o przyszłości. Były w nich dalekie podróże, wypasione fury i haremy cycatych lasek. Marzenia jednegoz nich miały się wkrótce ziścić za sprawą pewnego bogatego i bardzo wpływowego człowieka, Nigela Martina Smitha…
…Czasem tak się dzieje, że przykre retrospekcje dopadają człowieka w najprzyjemniejszych chwilach. Tracił apetyt, przypominając sobie liczne upokorzenia, których doświadczył będąc naiwnym, prostolinijnym dwudziestolatkiem u progu kariery.
Gdybym umiał materializować dobre myśli tak jak umiem materializować te złe – wystukał w telefonie tekst i nadał go do Howarda, zanim podstarzały grubasek o małych lubieżnych oczkach stanął przy jego stoliku i grzecznie spytał o wolne miejsce.
- Siadaj, Nigel – odparł Jason z wymuszoną uprzejmością.
- Pięknie wyglądasz – dawny manager Take That oblizał usta – Niezmiennie od lat…
- Daruj sobie, dobra?
Miał nieodpartą ochotę strzelić Nigelowi w jego nalany pysk, jednak powstrzymał się przed wywołaniem skandalu. Niewykluczone, że ten stary dupek przeprowadził odpowiedni wywiad środowiskowy przed ich „przypadkowym” spotkaniem, na które w swoim stylu zaprosił wszystkich paparazzi z kraju. Wspaniale, po prostu super! Niech cały świat dowie się o ich randce…
- Wciąż niezmiennie piękny i wciąż niezmiennie uparty – pan Smith łakomie wpatrywał się wdawnego protegowanego – Jesteś piękny, Jasonie Orange.
Jason nie bez sarkazmu podziękował za komplement.
- Jesteś piękny – kontynuował jeden z najbardziej wpływowych ludzi brytyjskiego show businessu
– Piękny – chrząknął – i nic poza tym. Co, w rzeczy samej wystarczy, żeby dorobić się  paru ładnych milionów , czyż nie?
Jason przełknął ślinę
- Czy do twojej pustej główki, mój chłopcze, dotarł oczywisty fakt, że beze mnie byłbyś dziś nikim?
Jason przyjął zniewagę ze stoickim spokojem, pozwalając Nigelowi kontynuować jego żenujący wywód:
- Spójrzmy prawdzie w oczy, nie jesteś ani wybitnym piosenkarzem ani aktorem. Williams toniewdzięczny bydlak, ale za to jaki głos…
- Odpierdol się od Roba.
Nigel zaśmiał się arogancko.
- Wyrażaj się, chłopcze...
Jason zmarszczył brwi:
- Jesteś beznadziejny, Nigel.
-A ty jesteś zaledwie urodziwym beztalenciem, które bez mo-jej protekcji, bez mo-ich ciężko zarobionych pieniędzy, zainwestowanych w twoją karierę, stałoby teraz w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych! – odchrząknął – Gdybyś nie był taki uparty – kontynuował łagodnym a zarazem irytująco zalotnym tonem -  gdybyś mi wtedy zaufał… Byłbyś dziś mega gwiazdą, której twoizdolniejsi koledzy mogliby buty czyścić. Uczyniłbym z ciebie ikonę na miarę Madonny czy Michaela Jacksona…
Jason w milczeniu przysłuchiwał się mowie dawnego managera. Czyżby ten stary pryk znowu próbował doprowadzić go do łez? W przeciągu ćwierć wieku, z prostodusznego młokosa niepewnego własnego talentu i miejsca w show businessie, Jason zmienił się w pewnego siebie mężczyznę o niezachwianym poczuciu własnej wartości.
Nigel nie dawał za wygraną:
- Inne beztalencie, niejaki Justin Bieber, niedługo wybiera się w podróż kosmiczną ze swoim managerem.
Jason niemal podskoczył na swoim krześle. Co ten Nigel, na miłość boską, pierdoli? To prochy czy początki demencji?
- Widzisz Jay, gdybyś nie był taki zawzięty, byłbyś jeszcze sławniejszy od tego szczyla! To ty byłbyś pierwszym celebrytą w przestrzeni kosmicznej. Polecielibyśmy tam razem, ty i ja…
- Równo cię pokurwiło, Nigel – Jason wstał, dostatecznie zirytowany żenującą paplaniną – Wsadź swoją tłustą dupę w rakietę i leć nawet Marsa. Leć i nie wracaj. Tak będzie najlepiej. Dla wszystkich.
Bez pożegnania zostawił Nigela samego przy stoliku. Uregulował rachunek przy barze i wyszedł z lokalu nie oglądając się za siebie.

BY THATTERKA



Nie wiem, ale może to opowiadanie fanki zachęci innych by przysłać swoją pracę. Email w zakładce "kontakt". 

5 komentarzy:

  1. zdjęcie na dole najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie odpaliłam "Patience", żeby zrobić screena.

      Usuń
  2. Jason to istotnie bardzo przystojny mężczyzna. Sama poleciałabym z nim w kosmos...

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie całkiem interesujące.

    pozdrawiam
    O kulturze

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, naprawdę! Pozdrawiam autorkę :)

    OdpowiedzUsuń

Źródła zdjęć