Max Muller - opowiadanie by thatterka (7)

by 15:17 1 komentarze
Emocje Maxa Müllera rosły z każdą godziną pozostałą do koncertu Take That. Nie będąc zbyt religijnym, modlił się żarliwie o spotkanie z człowiekiem, który dał mu życie, choć nie miał zielonego pojęcia o jego istnieniu. 
Był kwadrans po północy a on, rozpierany „kosmiczną” energią, ani myślał iść spać… jego matka najwidoczniej tak samo – stwierdził na widok światła padającego na korytarz przez uchylone drzwi jej sypialni. Zapukał.
- Proszę – zawołała serdecznie. 
Mimo późnej pory siedziała przed komputerem, co, choć sprzeczne z jej zasadami zdrowego stylu życia, w danej sytuacji było jak najbardziej zrozumiałe - rankiem, skoro świt, jechali do Kolonii. 
- Rozmawiasz z Anną? – spytał.
- Między innymi – odparła wesoło. Przetarła nieco zmęczone oczy i czule popatrzyła na ukochanego jedynka. – Laura śpi?
- Właśnie zasnęła – uśmiechnął się błogo. – Mój słodki anioł – dodał z rozmarzeniem. 
Sara cieszyła się szczęściem syna.
- Max… - nagle zmieniła ton na poważny. – Ja nadal uważam, że to nie jest najlepszy pomysł…
- Mamo… – skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak ty to widzisz? – spytała.
- Co?
- Twoje ewentualne spotkanie z Jas... znaczy z twoim ojcem…
Usiadł w fotelu naprzeciwko matki i nerwowo przeczesał palcami włosy. 
- Jeśli mam być szczery, to sobie tego w ogóle nie wyobrażam… - westchnął ciężko. – Ja muszę, rozumiesz, mu-szę się z nim spotkać! Teraz albo nigdy!
- A jak się nie uda?
- Co się nie uda?! – zaprotestował.
Sara położyła palec na ustach.
- Laura śpi – upomniała syna.
- Anna ma wtyki – wzruszył ramionami. - Na sto pro coś wykombinuje. Sama wiesz najlepiej, jaka jest sprytna…
Pani Müller westchnęła ostentacyjnie, przewracając oczami. Max znał ten wyraz na pamięć – pora na zmianę tematu.
- Mamo… - zagaił nieśmiało. – A ty? Nie boisz się?
Nie umiała udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
- Poniekąd…
Odkąd syn Sary Müller poznał prawdę o swoim pochodzeniu, myśl o potężnej sile charakteru matki stała się niemal jego obsesją. Podziwiał tę kobietę i czcił za to, że przez tyle lat mistrzowsko kamuflowała swoje emocje. Jak udało jej się nie zwariować ilekroć usłyszała w radiu piosenkę Take That?
- Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. – Babcia mówi, że mam nieprzeciętnie rozwinięty instynkt samozachowawczy. Zresztą… - zagryzła wargę, próbując powstrzymać łzy. – …zawsze byłeś moim i tylko moim synem. Jason zaledwie uczestniczył w twoim poczęciu. Za fasadą tego czarującego, seksownego chłopaka z plakatu stoi facet z krwi i kości, z lękami i kompleksami nieobcymi żadnemu człowiekowi. Dał ci życie, wbrew własnej woli… Równie dobrze mógł to być kolega z Francji czy inny, pokątnie poznany przystojniak…
Chłopak kiwał głową w geście sprzeciwu.
- Mamo! – przerwał wzburzony. – Nie uważasz, że to dość – wymownie odchrząknął – egoistyczne?
Sara spuściła wzrok, bezradna w obliczu tego oskarżenia.
- Pan Orange nie musi mnie zaakceptować, ale winien znać prawdę – oznajmił Max. - To jego niezbywalne prawo, czyż nie?
Przytaknęła ze smutkiem.
- Widzisz, synku… - westchnęła. – Gdyby to było takie proste jak się wydaje. Nawiązanie kontaktu z Jasonem nie byłoby problemem, tylko… Przypuszczam, a właściwie jestem pewna,  że najpierw spławiłby mnie, uznając za łowczynię alimentów… Wiem, co mówię, kochanie. Takie sprawy to mój chleb powszedni. Biorąc pod uwagę popularność i pieniądze twojego ojca, nie obyłoby się bez skandalu. Padłabym ofiarą medialnej nagonki, która zatrułaby życie całej naszej trójki, a najbardziej twoje… - wzdrygnęła się. – Nie chcę wiedzieć, jakby się to skończyło…
Wzruszony od łez uściskał matkę i złożył pocałunek na jej czole.
- Jesteś wspaniała – rzekł. – Dziękuję za wszystko.

***

- Piękny koncert, prawda? – spytała Anna w przerwie między piosenkami.
- Cudowny – odparła Sara, tyleż wzruszona co zdenerwowana.
Anna ujęła dłoń starszej koleżanki. Z nietypową dla siebie powagą popatrzyła na nią w milczeniu. Sara odwzajemniła wymowne spojrzenie. Wyglądała wprost nienagannie, jak z żurnala - tylko najbliższa przyjaciółka dostrzegłaby olbrzymie pokłady stresu towarzyszącego  jej tej niezwykłej chwili.
- Dasz radę, moja droga – Anna ucałowała Sarę i ulotniła się z sali. Przekonana o słuszności swojej misji, nie żałowała straconej połowy koncertu ani spotkania z ukochanym zespołem. Wręcz przeciwnie – wierzyła, że dzięki swojemu uczynkowi jej idole wkrótce zasilą grono jej bliskich znajomych. 
Wybiegła z budynku i skierowała kroki na parking, gdzie czekał zniecierpliwiony Max.
- Proszę – przekazała chłopakowi wejściówkę. 
Wyściskał przyjaciółkę matki… odtąd również jego przyjaciółkę. 
Anna mogłaby porównać swoje uczucie do dumy z wynalezienia lekarstwa na raka… 
- Dosyć tych czułości – powiedziała ze łzami w oczach. – No idź już, idź… To twój wielki dzień, mój chłopcze… 

***

Nic się nie zmieniłaś – do głowy Jasona uderzyła fala gorąca. Gdyby był kobietą, tłumaczyłby swój stan początkami klimakterium… Dougie na pewno dokonałby takiego porównania. To takie w jego stylu…
Wysoka brunetka z włosami upiętymi w kucyk, w niebieskim T-shircie z logiem Take That wystającym spod czarnego żakietu i dopasowanych jeansach podkreślających nienaganną sylwetkę, uśmiechała się z wdziękiem podlotka.
- Sara, bardzo mi miło.
- Jason – uściskał aksamitną dłoń ciemnowłosej piękności. – Cała przyjemność po mojej stronie.



BY THATTERKA


1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie napisane. Nie jestem nastolatką ale podoba mi się to, bo też zaczęłam pisać jako nastolatka.Gratuluje. Rozwijaj swój talent koniecznie bo nie ma nic gorszego jak zaniedbanie własnych zdolności. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Źródła zdjęć