Max Muller - opowiadanie by thatterka (3)

by 08:42 1 komentarze
Siedemnastoletni świat Maxa Müllera legł w gruzach. Chodził z kąta w kąt, na przemian śmiejąc się i płacząc, z nieznanym dotąd uczuciem głębokiego, bolesnego zawodu.
- Powinnaś była mnie wyskrobać – posłał Sarze gniewne spojrzenie.
Matka - najważniejszy człowiek w życiu Maxa i jego największy autorytet, okazała się… ostatnią osobą zasługującą na podziw i szacunek. Jak mogła rozłożyć nogi przed pozbawionym kręgosłupa moralnego celebrytą ?! Jak mogła być tak łatwa i durna?! Czuł się, jakby dostał w pysk. Żywił nienawiść i pogardę do chłopaka w lustrze, którego rysy potwierdzały gorzką prawdę... o bękarcie spłodzonym przypadkowo przez pewnego dupka z groteskowego boysbandu i jego nierozgarniętą groupie.
***
Howard długo roztrząsał nie tyle samą historię przelotnego romansu Jasona, co powód dla którego ją przytoczył. Odnosił wrażenie, że dzieląc się wspomnieniem o Sarze, Sandrze, czy jak jej tam było, przyjaciel odwracał kota ogonem - dopowiedział to i owo dla oszukania własnych emocji związanych z medialną nagonką. Biedny Jase! Komu i czym zawinił ten miły i porządny facet? Domyślił się kto stoi za plugawymi artykułami i podnieca dyskusje na forach…
- Mówię ci, że to Nigel. Ten... – posłał wiązankę przekleństw pod adresem byłego managera Take That - …ma obsesję na jego punkcie!
- Myślisz? – odparł Gary.
- Jestem pewien!
Gary, znając parszywy charakter dawnego managera, nie wykluczał wersji Dougiego. Z drugiej strony, w ciągu kilkunastu lat od rozpadu Take That, pozycja Nigela Martina-Smitha w show businessie osłabła do tego stopnia, iż nie był w stanie poważnie zaszkodzić żadnemu z byłych protegowanych. Media od dawna konsekwentnie go ignorowały.
- Jase jest coraz bardziej zdołowany – martwił się Howard. – Boję się, że przypłaci to depresją.
- Będzie dobrze, Dougie – zapewnił Gary.
- Powiedz, Gaz. Dlaczego akurat Jay? - dociekał Howard – Zrobili z niego wybryk natury, jakby to był jeden jedyny nieżonaty i bezdzietny facet po czterdziestce…
- To logiczne – odparł Gary. – Wszyscy patrzą na niego przez pryzmat zespołu. To nieuniknione i nie mieszałbym w to Nigela. Od zawsze nas ze sobą porównywali, w każdym aspekcie. I będą to robić, czy to się nam podoba czy nie... – westchnął.
Howard przyznał koledze rację.
- Co możemy zrobić z tym fantem, Gaz? – spytał.
Gary odparł z właściwym sobie poczuciem humoru:
- Przekonać Jasona, żeby olał ten temat ciepłym sikiem i znalazł sobie żonę!
***
Pogrążona w myślach Sara siedziała w fotelu skulona jak embrion. Z brodą opartą na kolanach, wodziła wzrokiem za chodzącą po ścianie muchą.
- Mamo... – Max pomachał rodzicielce przed oczami.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Mamo... Chciałbym cię przeprosić – położył rękę na sercu – Byłem w szoku… to dlatego zareagowałem tak gwałtownie – przyznał z pokorą. – Zachowałem się jak debil. Przepraszam.
Sara skinęła, przyjmując przeprosiny, a Max oznajmił z dumą: Mam najwspanialszą matkę na świecie! czym wzruszył ją do łez.
- Zawsze kierowałaś się moim dobrem – synowskie spojrzenie wyrażało miłość i wdzięczność. – Ukrywałaś prawdę o moim ojcu, żeby mnie chronić. Zresztą – wzruszył ramionami – Czy Gregoire czy Jason, jakie to ma znaczenie? Byłaś młoda, zrobiłaś głupotę ale wszystko naprawiłaś... Przez siedemnaście lat mojego życia w ogóle nie odczułem braku ojca – kiedy się uśmiechał, wyglądał zupełnie jak Jason. Krew z krwi, kość z kości…
Wzruszenie odebrało Sarze mowę.
- Dziękuję – Max ucałował rodzicielkę w czoło. – Dziękuję za wszystko.
***
Jason ze swoistym podziwem wspominał młodziutką kochankę – wygadaną i pewną siebie a zarazem ujmująco ciepłą i miłą. To nie jej ładna twarzyczka tak urzekła dwudziestopięcioletniego łamacza nastoletnich serc. To jej urzekający sposób bycia, niespotykany wśród fanek. Nie było w nim bałwochwalstwa, właściwego innym dziewczętom określającym się mianem thatterek i to było piękne! Wiedziała czego chce i nie musiała wyrażać tego wprost: głębokim po sutki dekoltem i za krótką spódniczką. Pewna swojego wdzięku flirtowała z gwiazdą popu jak, nie przymierzając, z kolegą z sąsiedztwa. Bez tych histerycznych, przyprawiających o mdłości wyznań, bez tych ochów i achów nad jego urodą i talentem. Doskonale wiedziała, że ich relacja nie ma racji bytu i zakończy się prędzej niż się zaczęła. Nie miała do nikogo pretensji, nie oczekiwała więcej niż mogła otrzymać...
***
Sara poznała Annę Schiller na internetowym forum fanów Take That. Trzydziestoletnia prawniczka i dziewiętnastoletnia studentka dziennikarstwa z miejsca zapałały do siebie sympatią a ich znajomość szybko wyszła poza świat wirtualny. W ciągu siedmiu lat od pierwszej wymiany uprzejmości w temacie powitalnym, zżyły się ze sobą jak siostry, wzajemnie wspierając się w realizacji celów i marzeń. Obie inteligentne, ambitne i pewne siebie, pięły się przebojem po szczeblach swoich karier. Odkąd Anna wyjechała do Kolonii za pracą w znanej rozgłośni radiowej, widywały się niezmiernie rzadko, a każde spotkanie celebrowały, pijąc ulubiony rum kokosowy. Malibu to moja druga miłość zaraz po Take That – zwykła mawiać Anna. Korzystając z kilkudniowego urlopu, przybyła do Berlina głównie po to, żeby pogadać w cztery oczy z dawno niewidzianą przyjaciółką..
Siedziały w ulubionym pubie, ekscytując się nadchodzącym mini koncertem organizowanym przez dużą stację telewizyjną.
- Jak ci się odwdzięczę, kochana? – spytała Sara – Jesteś nieoceniona, Aniu, nie-o-ce-nio-na! – gestem przywołała kelnerkę i zamówiła po jednym cuba libre1 dla siebie i przyjaciółki. – Widzisz, ostatnio mam straszne urwanie głowy… To dlatego z początku zareagowałam bez entuzjazmu…
- Jak zobaczę Marka to nie ręczę za siebie – oznajmiła Anna, dopiwszy czwartego drinka – Wedrę się do garderoby i zgwałcę to kurewsko seksowne ciacho! – roześmiała się rubasznie, kierując na siebie srogie spojrzenia osób siedzących parę stolików dalej.
Sara, napruta jak messerschmitt, spytała półprzytomnie:
- A gdybym ci powiedziała, że osiemnaście lat temu przespałam się z Jasonem?
Anna uśmiechnęła się pobłażliwie:
- Uwielbiam twoje poczucie humoru, Saro.
Pani Müller wyciągnęła z portfela zdjęcie syna i podsunęła je koleżance pod nos:
- Tylko popatrz, moja droga – mówiła wolno, plącząc słowa. – Popatrz tylko… Przypadek? – odchrząknęła – Nie sądzę…
Anna, nieznacznie trzeźwiejsza, popatrzyła pytająco na starszą koleżankę.
- Czyż on nie wygląda identycznie? – kontynuowała Sara – Jak w piosence… He had my eyes… my eyes… He had my smile… my smile…. – fałszywie odśpiewała fragment dawnego przeboju Take That.
- Piękny chłopak – stwierdziła Anna, w duchu potwierdzając podobieństwo Maxa Müllera do idola jego matki. – Mógłby być wziętym modelem.
Sara machała Annie przed oczyma zdjęciem ukochanej latorośli:
- Max to wykapany tata – bełkotała jak ostatni dziad. - Młody Jason… Krew z krwi, kość z kości…
Anna troskliwie ujęła dłoń przyjaciółki:
- Za dużo Malibu – cmoknęła. – Na nas już pora, moja droga. Zamówię taksówkę.

1 Koktajl alkoholowy na bazie rumu i coli.

BY THATTERKA

1 komentarz:

  1. "Wedrę się do garderoby i zgwałcę to kurewsko seksowne ciacho!" - hahahah! XD Padłam. To jest zajebiste! Uwielbiam TO opowiadanie. :3

    OdpowiedzUsuń

Źródła zdjęć