Max Muller - opowiadanie by thatterka (2)

by 19:24 3 komentarze
Howard męczył przyjaciela pytaniami o samopoczucie.
- Nie zawracaj mi dupy! – fuknął Jay – Nic mi nie jest. Naprawdę!
Dougie wiedział swoje i martwił się o najlepszego kumpla. Dystans dystansem, ale coraz częstsze artykuły szkalujące Jasona i coraz podlejsze komentarze w Sieci, nawet świętego wytrąciłyby z równowagi. Brytyjskie bulwarówki znalazły sobie kozła ofiarnego. Za nimi poszedł Internet...
Zabójczo przystojny milioner w kwiecie wieku b e z d z i e t n y m kawalerem?! Nie do pomyślenia, prawda? Istna patologia! Co z nim nie tak? Czyżby gej? Mało prawdopodobne. Już dawno by się ujawnił. Czyżby bezpłodny? Przecież to się leczy! Czyżby impotent? Co jest, do cholery, nie tak z tym Jasonem Orange? – głowili się dziennikarze i internauci.
***
- Na głowie stawałam, żeby zdobyć tę cholerną akredytację! - dziennikarka Anna Schiller wykrzykiwała przez telefon swojej najlepszej przyjaciółce – Saro, czy ciebie, za przeproszeniem, po-pie-przy-ło?!
Usłyszeć na żywo i zobaczyć z bliska czterech najseksowniejszych facetów pod Słońcem, uścisnąć im dłonie, zamienić słowo... Doprawdy, tylko skończona kretynka dobrowolnie przepuściłaby tę jedyną i niepowtarzalną okazję.
- Fanka z ciebie jak z koziej dupy trąba! – parsknęła – Nie to nie, moja droga! Twoja strata. Odstąpię wejściówkę komu innemu!
- Chwila! – przerwała Sara – A czy powiedziałam, że nie jestem zainteresowana? Oczekiwałaś, że będę piszczeć z radości jak podlotek? Wybacz, moja droga, ale od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku moje priorytety uległy radykalnej zmianie...
Anna przyznała rację koleżance.
- Wejściówka będzie na ciebie czekać do końca – powiedziała łagodnym, aksamitnym głosem prezenterki radiowej. – Swoją drogą, dawno się nie widziałyśmy. Co powiesz na małą kawę w tygodniu, hm?
- Z przyjemnością, Aniu – odrzekła Sara. – O ile, mam nadzieję, znajdę chwilę wolnego. A teraz, najmocniej cię przepraszam, kochana, ale muszę kończyć. Trzymaj się cieplutko. Odezwę się. Pa! – zakończyła rozmowę z przyjaciółką i wybuchła płaczem.
***
Jason odtwarzał w pamięci coraz więcej szczegółów: gęste ciemne włosy związane w kucyk czerwoną frotką, czerwoną sztruksową kamizelkę, biały T-shirt z wizerunkiem Take That, dopasowane niebieskie jeansy. Mały plecak w szkocką kratę a w nim legitymacja szkolna, płyty i książka...
- „Harfa traw” Trumana Capote.
- Ja pierdolę – Howard kręcił głową z niedowierzaniem. – Nie ogarniam tej historii, stary. Przez tyle lat słowem nie wspomniałeś...
- Dobre trzy lata nie mogłem o niej zapomnieć – wyznał Jason ze smutkiem. – Potem zapomniałem, z czasem całkiem wyparłem – ciężko westchnął. - Do dzisiaj...
***
- Byłem twoim pierwszym – oznajmił z satysfakcją piękny jak młody bóg obiekt westchnień tysięcy nastolatek.
Zawstydzona zakryła kołdrą piersi.
- Dziękuję – nieśmiało odwróciła wzrok od czarującego kochanka.
Mamo? – wzdrygnęła się, wyrwana ze słodkich wspomnień. – Mamo?
Przez łzy nie widziała zatroskanej miny ukochanego syna.
- Mamo, co się dzieje? – zapytał wystraszony Max.
Przetarła oczy.
- W porządku, synku – wzruszyła ramionami. - Taka mała babska chandra...
Mała babska chandra? Wolne żarty! Max nie był w ciemię bity.
- Nie dostałaś żadnego mandatu! – skrzyżował ręce na piersiach – Nie ściemniaj, mamo! Przecież widzę, że coś się dzieje...
- Nieważne! – odwróciła wzrok – Zostaw mnie, Max...
Chłopak nie dał się zbyć rodzicielce.
- Co przede mną ukrywasz? – dociekał, marszcząc brwi.
Sara krztusiła się od płaczu. Max, pełen najgorszych obaw, zapytał łamiącym się głosem:
- Mamo, czy ty... jesteś chora?
Zakryła twarz dłońmi, pragnąc zapaść się pod ziemię. Stało się! Oto do czego doprowadził egoizm w parze z głupotą. Nie ma wyboru. M u s i wyznać Maxowi prawdę. Musi i już! Bez względu na konsekwencje!
Zasiadła do komputera i otworzyła przeglądarkę. Max przyglądał się w skupieniu, jak drżącymi palcami wpisuje w okienko Google: Jason Orange.
***
Być może to paniczny strach stał się przyczyną obsesji na punkcie ciemnowłosej nastolatki? HIV hulał jak wiatr a zsunięta prezerwatywa mogła go wpędzić do grobu. Potem przez kilka lat nosił w portfelu – niczym talizman – kartkę z pomyślnym, negatywnym wynikiem na obecność śmiercionośnego wirusa.

- Podręcznikowy przykład przeniesienia uczuć – stwierdził Howard. – Rozumiesz, Jase? Różne uczucia, te same reakcje fizjologiczne. Bicie pikawki, spocone dłonie... Czytałem o tym. Wkręciłeś sobie, że to miłość, kiedy w rzeczywistości byłeś posrany ze strachu.
Jason nie wytrzymał i krzyknął:
- Spierdalaj!
- OK. – Howard rozłożył ręce, obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, zostawiając Jasona samego z jego wspomnieniami.

BY TKATTERKA



3 komentarze:

Źródła zdjęć