Max Muller - opowiadanie by thatterka (1)

by 18:13 3 komentarze
Max Muller
Howard, nie odrywając wzroku od monitora, głośno złorzeczył dziennikarskim hienom oraz wszelkim hejterom i pseudofanom, dorabiającym legendy do tabloidowych rewelacji.

- Wyluzuj, Dougie – wtrącił łagodnie Jason, nie przerywając ćwiczeń, którym zawdzięczał piękną młodzieńczą sylwetkę.

- I znowu o tobie, Jay! – krzyknął poruszony do żywego Howard – Sugerują, że jesteś bezpłodny albo psychiczny!

Z dziką satysfakcją wymierzyłby prawy sierpowy autorowi tekstu szargającego dobre imię jego przyjaciela. Niewzruszony Jason kontynuował swój trening.

- Gówno mnie to obchodzi – powiedział spokojnie a dostanie. – Lepiej już wyłącz ten komputer, Dougie. Szkoda twoich pięknych oczu. Naprawdę!

***

Czarne audi zatrzymało się nieopodal placu, na którym kilkunastu młodych tancerzy dumnie prezentowało swoje umiejętności. W rytmie hip hopu zwinne ciała tworzyły efektowne figury, zapierające dech w piersiach zgromadzonych wokół gimnazjalistów. Największe emocje wzbudzał piękny smukły szatyn o mocno zarysowanej kości żuchwy. Urodą modela oraz ekspresją i fenomenalnym poczuciem rytmu przyprawiał rozentuzjazmowane nastolatki o szybsze bicie serc, wzbudzając jednocześnie zazdrość i respekt ich kolegów.

Z samochodu wysiadła zgrabna i szykowna trzydziestokilkulatka. W dopasowanej beżowej sukience i czarnych skórzanych czółenkach nie wyglądała na entuzjastkę break dance’u ani hip hopu. Niepostrzeżenie dołączyła do nastoletniej publiczności, aby w milczeniu podziwiać dynamiczną solówkę pięknego szatyna.

Krew z krwi kość z kości – ukryła wzruszenie za ciemnymi szkłami okularów przeciwsłonecznych.

***

- Halo, tu Ziemia! – Howard pomachał dłonią przed twarzą zamyślonego Jasona.

Jay uśmiechnął się od niemrawo. Wyjątkowo nie miał ochoty na męskie gadki przy piwku.

- Tylko nie mów, że przejmujesz się plotkami… - Howard wiedział swoje. Nie wierzył w obojętność przyjaciela wobec ataków brukowców oraz komentarzy w Sieci.

- Daj spokój – odparł Jay, podziwiając panoramę Kolonii z okna hotelowego pokoju, tego samego, w którym jesienią 1995 roku spędził upojną noc z niejaką Sarą. Zapamiętał imię, nietuzinkową urodę i sposób bycia zdradzający nieprzeciętny intelekt…

- Nie chodzi o to, że była ładna… - mówił z czołem opartym o szybę. – Miałem wiele świetnych lasek… To nie była taka głupiutka panienka…

Howard westchnął ostentacyjnie.

- Ciekawe, co teraz robi? Gdzie mieszka… jak wygląda…?

- Jakie to ma znaczenie? – wzruszył ramionami Howard – To tylko groupie, zwykła groupie.

***

Sara Müller wróciła do domu cała roztrzęsiona.

- Cześć! – z kuchni wyłonił się uśmiechnięty Max – Wszystko w porządku, mamo? – przejął się smutną miną rodzicielki – Mamo?

- Wlepili mi mandat! – fuknęła Sara – Co za wstyd!

- Mandat? – wzruszył ramionami Max – To przecież nie koniec świata!

Sara łagodnie uśmiechnęła się do syna.

- To nie do pomyślenia – zmieniła ton na żartobliwy – Wzięta prawniczka i szanowana obywatelka łamie przepisy ruchu drogowego! Wstyd i hańba!

- Wyluzuj, mamo!

Sara popatrzyła czule na pięknego i mądrego syna - swoje największe szczęście i miłość życia.

- Widziałam twój występ, kochanie – powiedziała – Kiedy jechałam z kancelarii na zajęcia fitness, zatrzymałam się na chwilę żeby popatrzeć. Jesteś genialny, synku!

Max wzruszył ramionami.

- Daj spokój, mamo – odparł z wrodzoną skromnością.

Zamknięta w łazience Sara uroniła kilka łez. Wzdrygnęła się na wspomnienie sytuacji sprzed osiemnastu lat, kiedy ledwo trzymając się na nogach, drżącym głosikiem oznajmiła rodzicom, że spodziewa się dziecka. A gdyby posłuchała ojca (Cholerny bachor zniszczy ci karierę!), konsekwentnie wspieranego przez matkę (Co z twoimi studiami, Saro?)? A gdyby nie postawiła się woli rodziców i w ostatniej chwili nie odwołała zabiegu? Zatrzęsła się na tę myśl. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez ukochanego syna, którego powiła w wieku niespełna siedemnastu lat. Maleńki Max wkrótce stał się nie tylko oczkiem w głowie całej rodziny, ale też swoistą siłą sprawczą wszelkich pozytywnych działań Sary, nacelowanych na sukces zawodowy. Zdała maturę ze świetnym wynikiem, dostała się na studia prawnicze, które ukończyła z wyróżnieniem, zdobyła prestiżowy zawód i pieniądze, które roztropnie wydawała na potrzeby swojego małego mężczyzny: dobre szkoły, podróże, kursy tańca. Nie obejrzała się za siebie, kiedy Max, z zabawnego szkraba ganiającego w pieluszce za motylkami w ogrodzie, przeistoczył się w młodego mężczyznę, który lada dzień wyfrunie z gniazda i zacznie żyć na własny rachunek… Kierując się dobrem syna, od początku konsekwentnie zatajała przed nim prawdę o jego ojcu, którym nie był żaden czarujący Francuz poznany podczas szkolnej wycieczki.
BY THATTERKA
  

3 komentarze:

  1. bardzo długie i bardzo ciekawe ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam, świetne opowiadanie!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. dłuugie, a zarazem bardzo ciekawe ;)
    Obserwuję i liczę na rewanż !
    http://loafers-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Źródła zdjęć